Pełen spokoju, fajnych myśli, o których sobie przypomniałem. Nakarmiłem swoją świadomość przyjemnymi myślami. Troszkę wzruszył, troszkę rozbawił i pobudził do jeszcze większego działania, radości z tego co mam, do wyciągania wniosków z przeszłości i nie żałowania niczego, co przeszłość mi dała...- bo to ona mnie zbudowała, uczyniła człowiekiem, jakim jestem obecnie. Z pewnością nie idealnym, ale również nie tak do końca strasznym i beznadziejnym :)
No i Jennifer Lopez, dla niej też warto oglądać takie filmowe czasoumilacze. Mimo swojego wieku, nadal prowokuje mężczyzn do grzesznych myśli. Ha, jeśli chodzi o kobiety..., jedne jej zazdroszczą, jeszcze inne czerpią inspirację. Osobiście jestem za tym drugiem.
Bo sukces innych, ich powodzenie, to, co osiągnęli, nie powinien wyzwalać w ludziach żadnej żółci, żadnej zazdrości. Dzięki ludziom, którym w życiu się powodzi ( na różnych szczeblach życia ) sami powinniśmy stawać się lepsi, mocniejsi, silniejsi. To, że uciekamy w hejt, w plucie jadem, obrzucanie błotem, nie sprawi, że poczujemy się lepsi. Robiąc takie rzeczy pogrążamy się we własnych słabościach i to my sami, nie ruszając swoich czterech liter z kanapy, nadal w nich tkwimy. To nie inni podcinają nam skrzydła, tylko niewiara w nasze możliwości nie pozwala nam unieść się nieco wyżej. Mimo porażek, mimo upadków, mimo słabości, za każdym razem, gdy upadamy, musimy się nieustannie podnosić, nawet jeśli takich upadków zaliczymy tysiąc albo i więcej. Porażki też nas w jakiś sposób rzeźbią, ale to nie oznacza, że nie jesteśmy zdolni do wszystkiego. W każdym z nas tkwi coś wartościowego, co dać może nam dać życiowe spełnienie i uznanie w oczach innych ludzi...