"Last Christmas" zaczyna się, jak świąteczna Bridget Jones, a kończy jak przypowieść o córce marnotrawnej. Nie jest to typowy film bożonarodzeniowy, raczej wielowątkowa opowieść o tym, jak trudno nam się dziś odnaleźć w wielokulturowym świecie, zaczynając od najmniejszej komórki jaką jest nasza rodzina i my sami. Wzrusza, daje do myślenia i bawi, a dodatkowo pokazuje, że hitowy "Last Christmas" może być nie tylko piosenką o świętach. * Nie dla tych, którzy oczekują typowej komedii romantycznej z happy endem.
Też zwróciłam uwagę na kreatywność twórców: ograna, wyśmiewana piosenka stała się dla nich tak genialną inspiracją. Nikt wcześniej na to nie wpadł. Wyobrażacie sobie ekranizacje innych przebojów? Mind blowing.