A więc... mamy jakieś kilka miliardów Boovów, którzy uciekają po różnych planetach przed wrogim gatunkiem, a każdy z nich, w swoim komunikatorze ma możliwość zaproszenia ich na swoją domówkę? Dosłownie ich gatunek ma zakorzenione od pokoleń, że ich sposobem na przeżycie jest ucieczka i ciągłe ukrywanie się, a mają w swoich telefonach na głównym pulpicie opcję zaproszenia na imprezę całą galaktykę.
Mimo, że to bajka głównie dla młodszych, to strasznie razi brak konsekwencji i związków przyczynowo-skutkowych. Plus za to, że główny bohater przechodzi na przestrzeni filmu drogę i o ile na początku jest niesamowicie nieznośny i irytujący, to pod koniec da się go lubić.
Głupi pomysł wyjściowy dla filmu, który twórcy zamiast próbować naprawić, dać mu więcej sensu, to brną w niego dalej bezmyślnie, zapominając o logice i dobrym smaku.