Amelia tym razem jest facetem. Niemłodym. Niczego nie postanawia. Jest sobą.
Została okradziona z magii, która sprawiała, że wszystkie głupie rzeczy które robiła kończyły
się stanem nirwany u napotkanych ludzi.
Tym razem jest normalnie, a Amelia (poza umożliwieniem zemsty uratowanej kobiecie) jest
właściwie pluszowym misiem do przytulania, psychoterapeutą, który grzeje ławę - i to
wystarcza.
Dla mnie film był może mało odkrywczy, ale oglądało się go wybornie. Polecam go
szczególnie wszystkim, którzy nie wierzą, że dążenie do realizacji konkretnych celów jest
w życiu sprawą drugorzędną...