Jestem starcem . Ogladam filmy od 1957 roku. Kit jest kit. Szampon pozostanie mydłem. Ale gimbaza się może nabrać.
Nie wiem, jakiego to kitu wciskanie jest, wykorzystano możliwości filmu jako medium, by pokazać, jak się czuje osoba po załamaniu nerwowym, z problemami psychicznymi, która nadużywa substancji psychoaktywnych, gdzieś nie chodzi o to, że jakiś świat jest ciężki, a jakiś lekki, a o kwestię postrzegania niektórych osób.
Nie wiadomo, czy w ogóle nadużywa - aczkolwiek nie wykluczam takiej opcji... Film zaczyna się od sceny, w której Owenowi kończą się leki... Dalej jest tylko zjazd w urojenia: magiczne kryształki mogą być urojone, cały "prawdziwy świat" może być urojony, nawet Salma Hayek może być częścią urojeń...
Komentarz pod tytułem "jestem stary, więc mam rację", gdzie autor nawet się z tym nie kryje. Nic, tylko pogratulować.